OD CZASÓW NAJDAWNIEJSZYCH


Przy drodze, która biegnie w kierunku Bukowska, w centrum wsi, stoi okazały budynek – tu mieści się Zespół Szkół w Pobiednie, Druga część placówki – gdzie uczą się młodsze dzieci i mieści się świetlica szkolna ma swoją siedzibę obok – w budynku znajdującym się przy Domu Ludowym.

Wiemy, że nic tak nie absorbuje człowieka, nic bardziej nie wszczepia się w duszę jak lata dziecięce i młodość. A okres ten związany jest ze szkołą. To tam zdobywamy wiedzę, zaczynamy rozumieć siebie i innych, przeżywamy porażki i sukcesy, zawiązujemy przyjaźnie.

Po latach zaczynamy myśleć i mówić o tym miejscu „Moja szkoła”. W środowisku wiejskim taka instytucja to lokalne centrum życia społecznego i jako takie staje się przedmiotem troski i aspiracji społeczności lokalnej.

Tak też uważali mieszkańcy Pobiedna, skoro zabiegali o jej powstanie. Punktem wyjścia do wspomnień o dziejach polskiej szkoły w tej miejscowości jest rok 1885. Otwarto ją w prywatnym, drewnianym budynku, dzięki staraniom Towarzystwa Szkół Ludowych. Celem tej organizacji było krzewienie i rozwój oświaty na galicyjskiej wsi.

Szkoła składała się z jednej sali lekcyjnej i mieszkania dla nauczyciela. Bardzo ubogi jest stan informacji źródłowych. W zasobach archiwum sanockiego z tego okresu znajduje się wzmianka o nauczycielu z Pobiedna nazwiskiem Głowa, którego byli uczniowie pamiętają jako solidnego, wymagającego pedagoga. Na szczęście żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają tamte czasy, lub znają je z opowiadań świadków wydarzeń.

Znajomość dziejów wzbogaca człowieka, uświadamia mu przynależność do miejsca i konieczność kontynuacji spraw, które zostały podjęte przez jego przodków. To również dzięki nim dzieci wiejskie miały ułatwiony dostęp do nauki. Władze oświatowe w erze autonomicznej ustanowiły obowiązek uczęszczania do szkoły przez 7 lat, choć szkoła była czteroklasowa. Nauka była bezpłatna i obowiązkowa, chociaż społeczność wiejska, reprezentowana przez Radę Szkolną, dbała o wyposażenie i utrzymanie szkoły (w sprzęt, opał). Dużo jedna upłynęło czasu zanim osiągnięto powszechność nauczania. Jeżeli nie korzystano z tego przywileju, to winić należy przede wszystkim panującą tutaj przysłowiową „biedę galicyjską”. Nie pomogły wprowadzone pod koniec stulecia sankcje. Rodziców nie posyłających dzieci do szkoły karano grzywną albo aresztem. Rzadko jedna egzekwowano powyższy przepis.

Zasady klasyfikacji, które zostaną przytoczone poniżej, niechaj posłużą do nakreślenia obrazu jak to „drzewiej bywało”. Były one następujące: do roku 1895 zobowiązano nauczyciela by uwzględniał w cenzurce ilość opuszczonych godzin, usprawiedliwionych i nieusprawiedliwionych. Według starych zasad pilność oceniano jako: wzorową, należytą, dostateczną, niejednostajną i małą. Nowe przepisy (po 1985 r.) nakazywały ją oceniać jako: wytrwałą, dobrą, dość dobrą i małą.

Zachowanie na świadectwie określano jako: wzorowe, chwalebne, przyzwoite, bez nagany, nie bez nagany, naganne. W odnośnym czasie, do oceny za opanowanie wiedzy używano stopni: bardzo dobry, dobry, dostateczny, niedostateczny. Postęp ogólny wyrażał się w ocenach: pierwszy celujący, pierwszy, drugi, trzeci i pokrywał się ocenami z przedmiotów. Przejście do następnej klasy następowało po pierwszych trzech stopniach.

Potem nastał okres międzywojenny. Był on na ogół pomyślnym dla rozwoju szkolnictwa. Złożyło się na to kilka przyczyn. Przede wszystkim możliwość nauczania i pobierania nauki w języku ojczystym po półtorawiekowej niewoli. Odrodzenie Polski było niezwykle silnym bodźcem wzrostu szkolnictwa wszystkich szczebli. Zdolne dzieci mogły kontynuować naukę w Sanoku. Ale na to mogli sobie pozwolić tylko nieliczni: zdeterminowani do zdobywania wiedzy i ci, których było na to stać.

Przed wojną na wsi panującym typem szkoły była niepełna szkoła powszechna. Edukacja była czteroklasowa: I klasa – rok, II klasa – rok, III klasa – 2 lata, IV klasa – 3 lata, w sumie 7 lat.

We wszystkich klasach szkoły podstawowej występowały następujące przedmioty nauki: religia, język polski, historia, rachunki z geometrią, przyroda, rysunki i prace ręczne. Nie dysponujemy żadnymi dokumentami, które pozwoliłyby prześledzić ile dzieci na naszym terenie uczęszczało do szkoły. Z przekazów ustnych wiadomo, że tzw. baza lokalowa i wyposażenie było więcej niż skromne. Pracująca tu w tym czasie nauczycielka – pani Samecka, przy olbrzymim wsparciu społeczności wiejskiej, starała się o lepsze urządzenie placówki. Następnie uczyniła ją ośrodkiem życia oświatowego i kulturalnego wsi. Mieszkańcy Pobiedna doceniając Jej zasługi, popierali wszelkie inicjatywy przez nią podejmowane. Stworzyła: stały zespół teatralny i chórek szkolny. Ich występy uświetniały uroczystości rocznicowe, zwłaszcza te związane z ważnymi świętami państwowymi. Przekładało się to na kształtowanie postaw patriotycznych lokalnej społeczności.

W Pobiednie działała Organizacja Strzelecka, którą założył tu pan Głowa. Pod koniec 1938 r. pani Samecka rozchorowała się i po wyleczeniu już tutaj nie wróciła. Do końca roku szkolnego zastępowała ja pani Janina Janeczko, ale był to okres bardzo krótki, bo z chwilą wybuchu wojny razem z członkami Organizacji Strzeleckiej, której była miejscową komendantką, wyruszyła na front.

A potem przyszła wojenna zawierucha. Wybuch II wojny światowej i błyskawiczny marsz wojsk niemieckich w głąb kraju był ogromnym szokiem dla wszystkich. Paniczny strach ogarnął ludność, gdy po kilkudniowym bombardowaniu Sanoka i Zagórza wieczorem 9 września 1939 roku wojska niemieckie zajęły te tereny. Oczywistym staje się fakt, że w tej sytuacji rok szkolny nie mógł się rozpocząć. Po ukonstytuowaniu się hitlerowskich władz, okupant przystąpił do organizowania systemu oświaty, która – zgodnie z doktryną faszyzmu – redukowała wykształcenie Polaka do zdobycia umiejętności czytania i pisania. Precyzowały to dokumenty władz okupacyjnych, w tym przede wszystkim memoriały pt.: „Problemy traktowania ludności byłych polskich obszarów z rasowo – politycznego punktu widzenia”, oraz „Kilka myśli o traktowaniu obcoplemiennych na Wschodzie” W początkach października w Sanoku utworzono inspektorat szkolny. W połowie stycznia 1940 roku zorganizowano Urząd Szkolny (Kreisschulamt). Instytucjom tym podlegało szkolnictwo powiatu sanockiego, a więc i Nasza Szkoła.. To do nich zwrócili się tutejsi ludzi o przydział nauczyciela. Na przełomie października i listopada skierowano Jana Byrka – nauczyciela pracującego dotąd w miejscowości Berezka.

W zakresie szkolnictwa powszechnego wprowadzono siedmioletni obowiązek szkolny dla dzieci polskich. W 1940 r. nauczyciele otrzymali niewielką objętościowo broszurę pt. „Neuordnung des Unterrichts an polischen Volksschulen“, jako przewodnik metodyczny. Przedstawiono w niej tendencje programowe nauczania poszczególnych przedmiotów, obniżono ilość poszczególnych godzin pracy pedagoga. Poza tym, starał się w sposób bezwzględny pozbawić szkołę pomocy dydaktycznych, w tym przede wszystkim polskich podręczników. Ale nasz nauczyciel nie podporządkował się rozporządzeniom władz okupacyjnych. Polskie książki i prasa dziecięca powędrowały do tajnego schowka. Wyjmowano je stamtąd w razie potrzeby i w sprzyjających okolicznościach. Dzięki takiej postawie, która świadczyła o ogromnej odwadze nauczyciela, dzieci miały szansę uczyć się przyrody, historii i poznawać literaturę polską. Podjął też próby zorganizowania na tym terenie tajnego nauczania. Udało się to tylko częściowo, ponieważ nie było wielkiego zainteresowania tego typu działalnością z powodu obaw przed prześladowaniami okupanta.

W archiwum szkolnym przechowujemy „Arkusze ocen sprawowania i postępów w nauce” z Publicznej Dwuklasowej Szkoły Powszechnej w Pobiednie. Dokumentacja jest niepełna, co stanowi poważną przeszkodę, do nakreślenia wyczerpującego obrazu procesu edukacyjnego w tamtych latach. Uległa zniszczeniu podczas pożaru budynku szkolnego. Wiemy jednak, że zajęcia lekcyjne odbywały się systematycznie, a co więcej, z powodu dużej ilości dzieci, zaszła potrzeba wynajęcia dodatkowych pomieszczeń w prywatnym domu u gospodarzy Kamięskich.. Władze niemieckie nie były zainteresowane powiększeniem szkoły. Pan Byrka nie zważając na trudności, ponawiał starania , aż osiągnął cel. W końcu on sam zaczął pracować w nowym miejscu, a w „starej szkole” uczyła jego żona, nie pobierając za to żadnego wynagrodzenia. Panowało powszechne przekonanie, że nauka to sprawa, dla której warto się poświęcać.

Rok szkolny 1944/1945 był szczególny. Wschodnie ziemie Rzeczypospolitej zostały wyzwolone. Życie powoli stabilizowało się. Społeczeństwo starało się funkcjonować w miarę. Ale jeśli chodzi o szkołę, wypadki potoczyły się źle. W 1946 r. budynek szkoły spłonął, podpalony przez członków bandy UPA. I tym razem mieszkańcy wsi wykazali się pomysłowością i talentami organizacyjnym. Przy pomocy władz gminnych z Zarszyna i powiatowych władz oświatowych, sprowadzono poniemiecki barak z okolic Rzeszowa. Postawiono go obok pogorzeliska, w tym miejscu, gdzie dzisiaj stoi budynek szkolny. Po odpowiednich zabiegach urządzono we wnętrzu 4 sale lekcyjne, wyposażono w sprzęt, który pochodził z darów: ławki i stoliki wykonali miejscowi stolarz. Szkola znowu funkcjonowała. Skapitulowano dopiero w zimie. Ostry mróz uniemożliwił prowadzenie zajęć. W tej sytuacji Inspektor Oświaty podjął decyzję o przeniesieniu szkoły do Markowiec i połączył ją z istniejącą – utworzoną po reformie – czteroklasową placówką. Dzieci więc zaczęły tam uczęszczać. Nie jest to daleko. Dzisiaj trudno nawet wyobrazić sobie, że taka odległość może stanowić jakąkolwiek niedogodność. I nie o to przede wszystkim chodziło. Mieszkańcy wsi, nawet ci, którzy obojętnie odnosili się do tej placówki i jej poczynań, stali się gorącymi zwolennikami odbudowy szkoły. Inicjatorem przedsięwzięcia był Karol Skiba – przedwojenny działacz PSL-u. Właściwie taka decyzja zapadła już przed wojną. Gromadzono nawet fundusze na ten cel i lokowano je na książeczce KKO (komunalnej Kasy Oszczędności). Pochodziły one z wynajmu terenów gromadzkich dla II Pułku Srzelców Podhalańskich w Sanoku. Żołnierze urządzili sobie tam strzelnicę. Wszystkie te plany zostały udaremnione przez wybuch wojny, naturalnie przepadły też pieniądze.

Nadszedł czas na uzgodnienie lokalizacji. Nie było to łatwe ze względu na trudności jakie stwarzali niektórzy mieszkańcy wsi. Ostatecznie decyzja w tej sprawie zapadła dzięki posłowi na sejm Antoniemu Niemcowi z Rzeszowa., który znalazł sposób na to, aby władze oświatowe zatwierdziły projekt budowy szkoły w ramach czynu społecznego. Budowa ruszyła wiosną 1953 roku. Mieszkańcy wsi konsekwentnie angażowali się w prace budowlane. Przepracowali społecznie wiele godzin. Nawet w czasie żniw, wieczorami, po całym dniu spędzonym w polu, oferowali swoją pomoc.

Powyższy artykuł został zredagowany przez członków Koła Historycznego (opiekun pani Alicja Kawska), przy wydatnej pomocy pana Kazimierza Bąka - emerytowanego dyrektora Szkoły Podstawowej w Pobiednie.